aldona
Moderator

Dołączył: 02 Wrz 2009
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: koniec świata Płeć:
|
Wysłany: Pią 18:40, 27 Lis 2009 Temat postu: Wytrwali w małżeństwie 55 lat i wciąż się kochają |
|
|
Ona wracała do domu nocami, on czekał na nią cierpliwie. Ona humanistka, a on umysł ścisły. Ona uparta, on ustępliwy. Przetrwali w związku małżeńskim 55 lat. I trwają w nim nadal.
W obecnych czasach nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie rośnie liczba rozwodów. Z roku na rok pada nowy rekord w tej dziedzinie. Coraz częściej dla młodych ludzi małżeństwo to nic innego jak zwyczajne „chodzenie” ze sobą. Jeśli się nie uda, składają wniosek o rozwód. Jednak są i tacy, z których należałoby brać przykład, dla których słowa „na dobre i na złe” mają wartość najwyższą.
Pan Fryderyk ma 82 lata, pani Hanna 78. Poznali się w czasie II wojny światowej. Ich pierwsze spotkanie nie zapowiadało wielkiej miłości, wręcz przeciwnie, jako dzieci nawzajem sobie dokuczali.
[link widoczny dla zalogowanych]
– To było wieki temu. Miałem wtedy 14 lat, a Hania 10. Byliśmy jeszcze dziećmi i żadne z nas nie myślało wtedy o miłości. Pamiętam, że Hania miała blond loczki i uśmiechnięte niebieskie oczy. Przyszła do nas ze swoimi rodzicami w odwiedziny, była bardzo nieśmiała, a ja zacząłem jej dokuczać – wspomina p. Fryderyk.
Młodziutka wtedy Hania postrzegała go jako drania i nie darzyła sympatią po tym spotkaniu. Później widzieli się jeszcze może ze trzy razy, ale spotkania te wyglądały bardzo podobnie. Dorastający Fryderyk był zaczepny i dokuczliwy, a ona nastawiała się do niego coraz bardziej negatywnie. W niedługim czasie dorastająca Hania wyjechała z rodzicami do innego miasta. Kilka lat nie mieli okazji się widywać. Okres studiów sprawił, że oboje, nie mając o tym pojęcia, rozpoczęli studia na jednej uczelni. Ona studiowała polonistykę, on zaś matematykę. Do przypadkowego spotkania doszło podczas parapetówki u wspólnych znajomych. Tym razem jednak nikomu droczenie się nie było w głowie.
– Hania nadal miała te same blond loczki, ale robiła na mnie znacznie większe wrażenie niż podczas tamtych spotkań w dzieciństwie. Zaczęliśmy wspominać tamte czasy. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że ja już nie chciałem doprowadzać jej do łez, tylko do śmiechu. Potem jedno, drugie spotkanie i tak jesteśmy razem po dziś dzień – mówi p. Fryderyk.
Związek pod górkę
Niestety, nie wszystko było jak w bajce. Początki wspólnego życia nie były najłatwiejsze. Pojawiło się wiele problemów, które napotykają na swojej drodze młodzi ludzie chcący iść przez życie razem. Pan Fryderyk był i jest typem domatora, a pani Hani wszędzie było pełno. Udzielała się w różnych organizacjach, pomagała innym w nauce, brała dodatkowe zajęcia, a dla niego wiecznie było jej mało. Gdy tylko poczuł, że chce mieć ją wyłącznie dla siebie, nie chciał dłużej czekać i oświadczył się. Jednak pani Hania się nie zgodziła.
– Dla mnie to było zbyt szybko, bałam się, że wiele nas różni i nie wiedziałam, czy zdołamy odnaleźć w sobie to wszystko, co nas łączy. Były chwile kiedy myślałam, że jestem dla niego „za żywa”, zbyt energiczna. Fryderyk rozumiał to i czekał aż dojrzałam i poczułam w sobie pewność, że z nikim innym nie będzie on szczęśliwy, a ja to szczęście chciałam mu dać. Dlatego po jakimś czasie to ja mu się oświadczyłam, a on się zgodził – z uśmiechem wspomina p. Hania.
Jako młode małżeństwo nie mieli łatwo: dosyć duże problemy finansowe, mały pokój na stancji i poczucie niedostatku. On miał wpojone przez rodziców, że to mężczyzna powinienem zarabiać na dom i rodzinę. Długi czas nie mógł znaleźć pracy i to pani Hanna ich utrzymywała. Młody małżonek źle się z tym czuł, a co gorsze, nie potrafił rozmawiać o tym, co stało się przyczyną napięć. To ona nauczyła go rozmawiać i w pewien sposób otworzyła na świat i ludzi. Dzięki temu udawało im się rozwiązywać problemy dnia codziennego.
Mężczyzna do garów
Obraz polskiej rodziny w czasach ich młodości małżeńskiej (czyli w latach 60.) przedstawiał się w taki sposób, że to żona zajmuje się domem i czeka na męża z obiadem, aż ten wróci z pracy. Jednak u nich było zupełnie inaczej.
– Żona była i jest osobą żyjącą na szybkich obrotach, ona na nic nie miała czasu, po prostu bardzo szybko żyła. Jest znakomitą kucharką i nauczyła mnie gotować, oczywiście tylko po to, by w tym czasie już gdzieś wyskoczyć. Zaakceptowałem to, bo wiedziałem, że takie życie sprawiało, iż wracała do domu zmęczona, ale z uśmiechem na twarzy – mówi p. Fryderyk.
Tak więc to on pełnił rolę matki i wywiązał się z niej wspaniale. Mają trójkę kochanych dzieci, które mają już swoje dzieci. Jak się okazuje, wnuki chętniej idą na kolana do dziadka Fryderyka, który podobno ciekawsze bajki opowiada.
Moja Hania
Po tych wszystkich latach bycia razem nie chcą nic w sobie zmieniać. Przecież kłótnie czy drobne sprzeczki pojawiają się w każdym małżeństwie. I chyba nie ma tutaj znaczenia, czy jest to młode małżeństwo, czy z 55-letnim stażem. Nawet w tym wieku oboje potrafią trzaskać drzwiami i nie wyobrażają sobie związku bez kłótni, a tym bardziej w małżeństwie z takim stażem, jak ich. Pan Fryderyk twierdzi, że jego żona jest bardzo uparta, ale nie stara się tego zmieniać.
– Nie zmieniłem tego przez 55 lat małżeństwa i teraz już nie chcę tego zmieniać. Gdyby nagle straciła swój upór, zbyt szybko mi ustąpiła, czułbym chyba, że to nie moja Hania. Po co miałbym coś teraz zmieniać, skoro właśnie taką ją pokochałem. Bycie ze sobą przecież nie polega na tym, by zmieniać coś w partnerze, a z Hanią i tak by mi się to nie udało. Przyznam się szczerze, że nieraz lubię popatrzeć, jak moja żona się złości, nadal ma w sobie tyle siły, by cisnąć we mnie pilotem od telewizora. Staram się jednak kontrolować ze względu na jej coraz słabsze serce, nie chcę przesadzić – śmieje się pan Fryderyk.
Coraz częściej, gdy spacerują po mieście, dostrzegają malejącą liczbę ludzi trzymających się za ręce. Przeraża ich wiadomość o rosnącej liczbie rozwodów, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Młodzi ludzie często decydują się na bycie w tzw. wolnym związku, dla nich jest to niezrozumiałe. Z przykrością oboje stwierdzają, że za 30, 40 lat będzie bardzo ciężko spotkać na ulicy parę staruszków trzymających się za ręce, z półwiecznym stażem małżeńskim.
– Teraz ludzie mają zbyt dobrze i nie potrafią pielęgnować uczucia miłości. Trzeba mieć świadomość, że nie znamy dnia ani godziny i każda chwila spędzona z ukochaną osobą powinna być wyjątkowa. Przecież już nigdy się nie powtórzy. Ci, co przeżyli wojnę, chyba mają większą świadomość tego, jak kruche jest życie – ze smutkiem mówi p. Fryderyk.
Szmaragdowa rocznica
Huczne ucztowanie – a jest co świętować, bo to przecież szmaragdowe gody – dopiero przed nimi. Pani Hanna i pan Fryderyk lecą do syna do Stanów Zjednoczonych, będzie tam cała ich rodzina. Dzieci spróbowały odnaleźć kilkoro ich znajomych z lat młodzieńczych, których los rzucił na obczyznę. To ma być dla nich wielka niespodzianka. Oboje nie mogą się doczekać, kogo spotkają, bo mają świadomość, że na świecie ich starych znajomych jest już coraz mniej.
Co do cudownej recepty na szczęśliwe małżeństwo, zgadzają się, że nie chodzi o to, by nieustannie patrzeć sobie w oczy czy trzymać się cały czas za ręce. Trzeba po prostu chcieć być ze sobą i walczyć o miłość. Ile związków, tyle recept na ich powodzenie, przecież każdy jest inny i każdy potrzebuje innego lekarstwa na swoje dolegliwości.
Nam pozostaje życzyć kolejnej, tym razem diamentowej rocznicy i wierzyć, że takich małżeństw będzie przybywać, a nie ubywać.
Cos pieknego, taka miłość mi się marzy..Taka do utraty tchu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez aldona dnia Pią 18:43, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|